Prawdziwa pomoc dawana dziecku w procesie jego dorastania powinna polegać nie na uzależnianiu go od siebie, ale na wzmacnianiu poczucia własnej wartości, wynikającego z sukcesów w samodzielnym działaniu.

Bez wątpienia każdy z nas kocha swoje dzieci. Chcemy by nasze dziecko czuło się kochane, akceptowane, bezpieczne, a przede wszystkim chcemy, by dziecko miało świadomość tego, że zawsze może na nas liczyć. Poprzez tą miłość do naszego dziecka, bardzo często zgadzamy się na wyręczanie naszych dzieci. 

“Pomogę mu, bo jeszcze jest małe i dość się w życiu namęczy”. 

Wyręczamy dziecko również z naszej wygody: 

  • Bo jak dziecko sami nakarmimy, to się przy tym nie pobrudzi. Nie będzie tyle sprzątania przy stole. Poza tym mamy pewność, że będzie najedzone i krócej to potrwa, niżby miał zjeść sam posiłek. 
  • Bo jak dziecko sami ubierzemy, to zdecydowanie szybciej uda nam się wyjść z domu. 
  • Bo jak wymyjemy mu ząbki to wiemy, że zrobimy to dokładniej i unikniemy częstych wizyt u dentysty. Poza tym łazienka nie będzie cała w paście, którą tak chętnie lubi się bawić. 
  • Bo jak mu sami przygotujemy plecaczek do przedszkola, to na pewno wszystko, co potrzebne się w nim znajdzie. 
  • Bo jak wysprzątamy pokój naszego dziecka, zrobimy to szybciej. Wówczas będziemy mogli szybciej odpocząć. Wszystko będzie posortowane tak jak powinno. 
  • Bo jak mu się nie uda, to będzie mu smutno. Nie chcemy przecież narażać dziecko na negatywne emocje. 

Wyręczając dziecko z powyższych czynności robimy wielki błąd! Tak naprawdę krzywdzimy nasze dziecko.

Samodzielność jest potrzebą rozwojową dziecka. Dążenie do samodzielności, niezależności jest korzystne dla jego rozwoju. 

Dzieci chcą być samodzielne, wielokrotnie powtarzają słowa: „ ja sam, ja sama to zrobię”, a my zamiast okazywać im szacunek i zachęcać do ponawiania prób, często krytykujemy bądź pośpieszamy: „Daj ja to szybciej zrobię”, „daj pomogę ci”, „ubrałeś buty na odwrót, nawet tego nie potrafisz zrobić”, „Tyle razy Ci pokazywałam, a ty wciąż robisz to źle! Nigdy się tego nie nauczysz!”. Krytyka rodzica oraz przekonanie, że rodzic zrobi to szybciej i lepiej — nie skłania dziecka do podejmowania kolejnych zmagań. Co ważniejsze obniżają jego samoocenę. Niska ocena własnych możliwości powoduje, że stopniowo traci motywację do wysiłku.

„Nasza niewłaściwa miłość sprawia, że dziecko czuje się gorsze od innych. Jest niesamodzielne. Zaczyna kształtować się u niego lęk przed nową sytuacją i powstaje niska samoocena – jestem gorszy. Jeżeli tego typu sytuacja się przedłuża i przenosi na inne dziedziny życia, wówczas dziecko nie potrafi nie tylko wykonywać wielu czynności, ale także nie potrafi podjąć samodzielnie decyzji, a często nawet nie próbuje!”– B. Janiszewska 

Podcinanie dziecięcych skrzydeł samodzielności to wynik często (nad)opiekuńczej postawy rodzica, która z miłości do dziecka poszła o krok za daleko, czyniąc dziecko zależne od osoby dorosłej. 

To nie jest krytyka – to pomoc w budowaniu świadomości samodzielności 

Czasami słyszymy cenne bądź “zbędne” uwagi od członków naszej rodziny, czy znajomych: 

“Zostaw go on sobie poradzi, najwyżej się pobrudzi”, “Nic mu się nie stanie. Nawet jak spadnie, to na piasek”, “Niech pochodzi z mokrą pupą! W końcu zacznie mu to przeszkadzać. Teraz jest wiosna, to dobry okres na odpieluchowanie. Jest ciepło nic mu nie będzie, nie zawieje go. W końcu nauczy się korzystać z toalety. Pozwól mu na to. Tobie też będzie łatwiej”. 

My jako rodzice niechętnie przyjmujemy te uwagi. W duchu myślimy: “Mów co chcesz, ja i tak zrobię po swojemu. Ona jest jeszcze taka malutka. Ma czas, żeby się nauczyć”. I tak przeciągamy ten czas… 

Przez to nasze dziecko zaczyna być krytycznie oceniane przez najbliższych:

  • “Taki duży chłopiec, a nie potrafi jeść widelcem?” 
  • “Taka duża dziewczynka, a jeszcze smoczek potrzebuje?” 
  • “Jeszcze pijesz z butelki? Myślałem, że już ty duży chłopiec jesteś” 

Te jakże “cenne uwagi” wpływają bez wątpienia na samoocenę dziecka. Powodują, że dziecko czuje się skrępowane i zawstydzone. Bo nie potrafią jeszcze tego wykonać. Oczywiście tej cennej krytyki nie wyzbędziemy się do końca, bo nawet jeśli już dzieci to potrafią to, znajdą się wciąż rzeczy, których jeszcze nie udało im się opanować. 

Pozwólmy dziecku na samodzielność 

Jeśli tego nie zrobimy, dziecko przestanie wierzyć w swoje możliwości i umiejętności. Przebywając z innymi dziećmi, będzie się z nimi porównywał. Przez to będzie czuł się gorszy. 

Nam rodzicom życzę więcej cierpliwości i wiary w możliwości naszego dziecka. Nic przecież się nie stanie, jeśli coś dłużej potrwa (ubieranie butów – może wyjdziemy z domu nie o tej godzinie, co zaplanowaliśmy, ale ten czas i ta nasza cierpliwość zaprocentuje w przyszłości. Może dziecko będzie czuło przez nas smutek, złość – ale miejmy w naszej głowie to, że w ten sposób robimy mu przysługę, pomagamy mu i wspieramy. Dajemy mu najwspanialszy prezent – samodzielność. 

Samodzielność a przyszłość naszego dziecka

“Dzieci lubią mieć własne obowiązki, daje im to poczucie odpowiedzialności, przybliżenia się do świata dorosłych rodziców, daje poczucie posiadania własnych spraw. 

Kochać dziecko mądrze to stawiać mu wymagania. Wymagania powinny być odpowiednie do jego wieku i możliwości, przy czym im starsze tym więcej samodzielności i odpowiedzialności. 

Dziecko, które mogło swobodnie rozwijać samodzielność, w przyszłości będzie zaradne, odpowiedzialne, wierzące we własne siły, odważne w pokonywaniu trudności i podejmowaniu decyzji. Z kolei ograniczanie samodzielności z czasem prowadzi do zależności dziecka od rodziców. Pozostając w pozycji zależności przeżywa różne negatywne uczucia, wśród których dominują: bezradność, złość, sprzeciw, wrogość. Potem te stany emocjonalne dziecko często odreagowuje właśnie na rodzicach.” – P. Olędzka